Życie w wielkim mieście. Life in edo.
Piękna alejka na której znajdują się drzewa wiśniowe. Wyglądają one piękne szczególnie wiosną gdy zakwitają. Właśnie wtedy Japończycy wybierają się na lunch na świeżym powietrzu w pobliżu tych drzew.
Offline
Użytkownik
Spaceruje alejką przyglądając się kolejno mijanym drzewom. Piękne kwitnące wiśnie uspokajały ją, przyglądała się również spacerującym ludziom. Z jej twarzy nie można było odczytac żadnych odczuc.
Offline
Wędrując po mieście znalazł uroczą alejkę przy parku... zapuszczając się trochę dalej odkrył samotną ławeczkę w pobliżu malutkiego stawu... Postanowił ją zająć dla siebie, a dla miłego spędzenia czasu zdecydował pograć sobie na swojej ulubionej harmonijce. Melodia była przyjemna i miło się jej słuchało.
Offline
Użytkownik
Z daleka usłyszała denerwującą melodyjkę. Skierowała się w jej kierunku i... tego się spodziewała.
-Jesteś sadystą?
Zapytała Jacen'a
Offline
Obrócił się w stronę poirytowanego głosu dobiegającego gdzieś z boku i szybko schował harmonijkę z obawy przed bezimienną, rzucającą długopisami dziewczyną ze studia tatuażu...
- nie, bezimienna dziewczyno, ale takie brzdękanie mnie uspokaja... Nie sadziłem Cie zastać w takim miejscu jak to... co Ty tu robisz? Łabędzie dokarmiasz?
zapytał półżartobliwym tonem mierząc dziewczynę wzrokiem... Dopiero teraz zauważył że jest całkiem nie-brzydka... Speszony obrócił głowę w stronę stawu.
Offline
Użytkownik
-Szwędam się. Miałam nadzieje, że nikogo znajomego tu nie spotkam, ale jak już się napatoczyłeś, to sobie siądę.
Uśmiechnęła się lekko złośliwie, aczkolwiek nie był to przykry uśmiech. Usiadła obok kolegi na ławce. Odchyliła głowę do tyłu
i zamknęła oczy.
Offline
kątem okiem zauważył wyszczerz "koleżanki" i już miał skomentować ale ugryzł się w język.
- Nie masz nic ciekawego do roboty poza szwędaniem się?
zapytał dziewczynę... w końcu trzeba jakoś rozpocząć dialog.
Offline
Użytkownik
-Hm, raczej nie.
Mruknęła w błogim nastroju nicnierobienia.
Jednak po chwili zastanowienia dodała:
-ee... miałam pomalowac sciany w mieszkaniu, ale zawsze brak mi zapału.
Offline
- no cóż... jak masz lenia to nic nie poradzę, ale na pewno znajdziesz kogoś kto Ci w tym pomoże
odpowiedział wyczuwając aluzję w głosie dziewczyny...
- od dawna tu mieszkasz?
Offline
Użytkownik
-Od kilku dni. I mam dość słodkaworóżowego koloru w sypialni, beżowego w salonie. Rzygam.
Odpowiedziała przywracając głowę do normalnej pozycji.
-Idę do sklepu, za kilka minut tu przyjdę, pomożesz mi.
I pobiegła.
Offline
- ale ja...
i poszła nie dając mu dokończyć zdania...
robiąc głupi wyraz twarzy wyciągnął harmonijkę z kieszeni , uśmiechnął się na myśl o kilku chwilach spokoju i zaczął sobie pogrywać...
Offline
Użytkownik
Wróciła po kilku minutach z trzeba wielkimi puszkami farby. Niezdarnie niosła je, żeby nie upadły.
-Pomógł byś, dżentelmenie !
Krzyknęła prawie wywalając puszki.
Offline
Słysząc głos dziewczyny zamknął na krótką chwilę oczy, po czym je otworzył i wstał...
Zbliżył się do dziewczyny i chwycił każdą ręką po puszce.
- Ostatnią możesz ponieść sama jest najmniejsza.
orzekł i zaczął iść... po chwili zatrzymał się i odwrócił się w stronę dziewczyny...
- yyy może Ty prowadź
Offline
Użytkownik
-Tak. Może ja.
Uśmiechnęła się dosłownie na chwilkę, po czym znowu przybrała maskę nie do odczytania.
-To chodź.
I poszła XD
Offline
I idzie za dziewczyną i idzie rozglądając się na boki, czasem kierując swe oblicze na przewodniczkę...
Idąc tak zastanawia się co owa dziewczyna, której imienia nadal nie zna próbuje ukryć pod tą pokerową maską.
Offline